Zdarza mi się słyszeć różne opinie na temat tłumaczenia konferencyjnego. To mieszanka podziwu i lekceważenia. Z jednej strony jest pytanie: „Jak oni to robią?”, a z drugiej „Phi, przecież wystarczy znać język”. Jak to jest z mojej perspektywy? Czy rzeczywiście znajomość języka wystarcza? A może tłumacz ustny ma umiejętności, których nie posiada zwykły śmiertelnik?
Tłumacz konferencyjny „umie w konteksty”
Podczas międzynarodowego spotkania jest tak – mówca funkcjonuje w kontekście swojego języka i kultury, a publiczność w swoim języku i kulturze. Do tego dochodzi jeszcze życie grupy (jeżeli to dłuższe szkolenie) oraz dana dziedzina specjalistyczna (jeżeli wydarzenie jest skierowane do specjalistów).
Tu nie wystarczy znać (nawet wyśmienicie!) języków. Trzeba być wyczulonym na konteksty. Tłumacz konferencyjny wie, które pojęcie trzeba będzie wyjaśnić publiczności albo mówcy.
Weźmy na przykład spotkanie terapeutów integracji sensorycznej, którzy przedstawiają się podczas rundki zapoznawczej. W Stanach Zjednoczonych często terapeutami SI są terapeuci zajęciowi, w Polsce są to często pedagodzy, fizjoterapeuci, psychologowie. Tłumacz wie, że taką informację trzeba przekazać uczestnikom oraz mówcy, żeby warsztat był jak najlepiej dostosowany do ich potrzeb. Często tłumacz błyskawicznie podejmuje decyzję, który element podczas tłumaczenia warto doprecyzować i kiedy na moment wyjść z roli tłumacza, a wcielić się w rolę pośrednika kulturowego.
Tłumacz ustny radzi sobie w trudnych sytuacjach
Tłumaczenie ustne to niekiedy istny bieg z przeszkodami. Ktoś mówi rozwlekle lub za szybko, ma niewyraźną dykcję albo pojawia się słowo, którego tłumacz nie zna. Podczas wydarzenia nie da się wszystkiego przewidzieć, ale wykład, szkolenie czy konferencja muszą toczyć się dalej. Do tego często uczestnicy spotkania obawiają się, że tłumaczenie konsekutywne – czyli z przerwami na tłumaczenie – przedłuży cały event i początkowo reagują na nie zniecierpliwieniem.
Żeby zapanować nad sytuacją, tłumacz ustny musi mieć nerwy ze stali i błyskawicznie reagować na niespodzianki. I to bez szkody dla jakości tłumaczenia. Wtedy uczestnicy przekonują się, że tłumaczenie idzie sprawnie i nie zaburza szkolenia, a staje się naturalnym elementem wydarzenia. (Co nie znaczy oczywiście, że tłumaczenie konsekutywne zawsze będzie najlepszym rozwiązaniem).
Tłumacz konferencyjny ma świetną pamięć
Tłumacz konferencyjny musi szybko i dokładnie zapamiętać informacje, które za chwilę będą mu potrzebne. Dobra pamięć krótkotrwała przydaje się zarówno przy tłumaczeniu konsekutywnym, żeby zapamiętać, o czym mówca mówił na początku, jak i przy symultanicznym, gdy tłumaczenie idzie jednocześnie z mówcą. Przy tłumaczeniu symultanicznym tłumacz siedzi w specjalnej kabinie. Nawet jeżeli mówca straci wątek i się zatnie, to tłumacz musi pamiętać cały sens wypowiedzi, żeby zachować ciągłość tłumaczenia.
Tłumacz jest mistrzem koncentracji
Tłumacz konferencyjny musi stale podążać za tokiem wypowiedzi mówców. W czasie szkoleń wykład czy prezentacja jest często tylko elementem wydarzenia. Z pytań i odpowiedzi często wywiązują się pełne pasji rozmowy, które wymagają od tłumacza dużej koncentracji.
Nawet na konferencji o tradycyjnej strukturze (mówca mówi, słuchacze słuchają), gdy przychodzi czas pytań i odpowiedzi, publiczność się uaktywnia. Gdy uczestnik/uczestniczka zadaje pytanie, często myśli w tym samym czasie. Sam/sama często nie wie, do czego zmierza, tłumacz musi więc mocno się koncentrować, żeby zrozumieć, co tak naprawdę ktoś chce powiedzieć.
Tłumacz konferencyjny panuje nad swoją energią
Tłumaczenie konferencyjne to nie sprint, tylko maraton. Wydarzenie trwa niekiedy kilka godzin, a tłumaczenie jest intensywnym procesem umysłowym – tłumacz błyskawicznie analizuje komunikat i podaje go w innym języku. Podczas tłumaczenia zmęczenie przychodzi czasem nawet po kilkunastu minutach. Dlatego tłumacz konferencyjny musi wiedzieć, jak rozłożyć siły, żeby „dotrwać” do końca eventu i utrzymać jakość tłumaczenia.
Przeczytaj także: Jak zadbać o tłumacza ustnego podczas współpracy i dlaczego warto to zrobić
Tłumacz konferencyjny – czy znajomość języka wystarcza?
Oto supermoce, jakie posiadają tłumacze konferencyjni. Czy rzuciło Ci się w oczy, że żadna z nich nie odnosi się do umiejętności językowych? Nie znaczy to, że doskonała znajomość języka obcego (i języka ojczystego!) nie jest koniecznym warunkiem, żeby zostać tłumaczem, jednak potrzeba jeszcze wielu innych umiejętności.
Zanim więc jako klient usłyszysz stawkę, przewrócisz oczami i krzykniesz: „Czemu tak drogo!”, wiedz, że stawka ta obejmuje czas i energię, jakie tłumacz poświęcił, żeby nabyć i szlifować wiele zadziwiających umiejętności.
Przeczytaj także: 11 cech tłumacza symultanicznego, który zachwyci uczestników konferencji
***
O autorce
Magdalena Macińska – tłumaczka konferencyjna angielskiego i francuskiego. Akredytowana przy Unii Europejskiej od 2011 roku. Tłumaczy warsztaty z komunikacji i rozwiązywania konfliktów, zwłaszcza w nurcie Porozumienia bez Przemocy (NVC). Specjalizuje się także w terapiach neurorozwojowych, zwłaszcza Integracji Sensorycznej (SI).
Przewodniczka w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin oraz opowiadaczka herstorii. Wykorzystuje elementy tych zawodów w pracy tłumaczki ustnej. Stale współpracuje z Międzynarodowym Festiwalem Sztuki Opowiadania w Warszawie.
Dla Międzynarodowego Ruchu ATD Czwarty Świat koordynuje tłumaczenie w czasie wizyt studyjnych i spotkań międzynarodowych dotyczących polityki społecznej i praw człowieka.